Z życia Chapteru

USA

Po długim oczekiwaniu wreszcie wyjazd. Wymarzona Road 66 przed nami. Kilka godzin lotu i pierwsze niespodzianki już na lotnisku. Karol trafił do osobistej kontroli, pewnie spodobał się celniczce.? Tuż przy wyjściu powitali nas nasi organizatorzy: Artur i Andrzej.  I tak rozpoczęła się pogoń za przygodą. Tuż po przylocie wizyta w Hollywood. Wspaniała atmosfera przepychu i zabawy. Po spakowaniu na motocykle ruszamy z Los Angeles na północ.  Na molo w Santa Monika Forest Gump ugościł nas w swojej knajpie Baba Gump. I tam, mimo, że koniec to rozpoczęliśmy kontakt z Road 66. Jedziemy dalej jedynką na północ. Widoki, zapach oceanu, przepiękne słońce to po prostu Kalifornia. Coś niesamowitego!!!! Dojeżdżamy do San Francisco. Golden Gate, Alkatras  kłaniają nam się nisko. Klimat przejażdżki tramwajem po ciasnych uliczkach pozostanie w naszej pamięci na zawsze. To wspaniałe portowe miasto z niesamowicie przyjaznymi ludźmi. Chciałoby się tam jeszcze pobyć.  Jedziemy dalej przez wspaniałe parki dojeżdżamy do sekwoi. I to czas dla naszego Marka – Tartaka, zakontraktował wszystko. Jeszcze ma tylko oczywiście problem logistyczny, lecz i z tym się upora. Już niedługo, jestem przekonamy, bedą u niego dostępne. Taki owoc natury powalił nas wszystkich na kolana. To nie są duże drzewa – to po prostu przepiękne kolosy. I już… znów jedziemy dalej – Death Valley. Coś innego. Temperatura 50 stopni, bezkres i jeszcze raz temperatura. Daliśmy radę. Depresja zaliczona i znów jedziemy. Miliony zdjeć – wszystkie ważne. I dojeżdżamy jest cywilizacja. Las Vegas, to już coś innego.  Spróbowaliśmy wszystkiego i hazardu, i zabawy, i… Zarząd zafundował nam także niespodziankę – wynajął nam limuzynę. Lał!!!!!… Godnie przejechaliśmy w szampańskich nastrojach przez całe Las Vegas. Dzięki!!!! Było super. Ruszamy dalej. Niestety nie wszyscy. Dwóch samotników wciągnął klimat Las Vegas. Dołączyli do nas wieczorem :). Tama Hoovera, piękne krajobrazy, parki, kaniony (Antelope, Grand) wszystko trudno opisać. Zrobiliśmy około 5 tys. km przez  Kalifornię, Utah, Nevadę. Wracaliśmy Rroad 66 – jest klimat. Zostaliśmy specjalistami w stekach i w zamawianiu pizzy do hotelu. Wyjazd był bardzo udany. Jak to większość mówiła – wyjazd życia. Bardzo dziękujemy Arturowi i Andrzejowi za organizacje. Pewnie przez cały rok będziemy wracać wspomnieniami do wszystkich widoków i niesamowitych przeżyć 🙂
Obszerna relacja z wyprawy Klubu za ocean na stronie FB.